Krzemem w raka

O kolagenowej zupie ogórkowej, jedzeniu srebrnymi sztućcami, koniu trojańskim, który niszczy chore komórki od wewnątrz oraz wodorze, który może zmienić świat pod względem energetycznym ze STANISŁAWEM SZCZEPANIAKIEM, chemikiem, wynalazcą, autorem blisko 150 patentów, odznaczonym przez Królewską Kapitułę Belgijską Wielkim Krzyżem Oficerskim Orderu Wynalazczości rozmawia Jolanta Podsiadła.


Dlaczego z każdym rokiem wzrasta liczba zachorowań na raka, alergie, cukrzycę, łuszczycę, wirusowe zapalenie wątroby typu C?

– Oprócz stresu chorobom tym sprzyjają zakwaszenie i niedotlenienie organizmu, za dużo węglowodanów (cukrów) w diecie, stany zapalne jelit, zatok i jamy ustnej, pasożyty i grzyby oraz brak makro-, mikro- i ultraelementów (np. złoto, srebro). Gleba jest wyjałowiona z pierwiastków, a więc automatycznie brakuje ich w roślinach, a w konsekwencji – w naszym pożywieniu. Nic dziwnego, że mamy ich totalny niedobór.

Na przykład krzemu?

– Krzem jest jednym z najważniejszych składników mineralnych człowieka, żaden żywy organizm – jak wskazywał prof. Wiernadski – nie może bez niego istnieć. I choć w organizmie człowieka znajduje się go z pozoru niewiele, około 0,007 proc., to spełnia on kluczową rolę. Wchodzi w skład tkanki łącznej, jest podstawą struktury kości, chrząstek, naczyń krwionośnych, mięśni, skóry, paznokci i włosów, potrzeba go w trzustce, wątrobie, nerkach, sercu, tarczycy i innych narządach. Na podstawie badań stwierdzono, że jeśli jego poziom w organizmie spada poniżej 1,6 g, powstaje wirusowe zapalenie wątroby, poniżej 1,4 g – cukrzyca, poniżej 1,3 g rozwija się rak, a poniżej 1,2 g następują groźne wylewy krwi do mózgu, pojawiają się tętniaki i zawały.

Jak to się stało, że chemik, którego specjalnością była chemia przemysłowa i samochodowa, zainteresował się suplementami diety?

– Przed dziesięciu laty stwierdzono u mnie rozległego, rozwarstwiającego tętniaka aorty. Byłem przygotowywany do skomplikowanej operacji i… stchórzyłem, nie wróciłem do szpitala z przepustki. Zacząłem szukać przyczyn mojej choroby i tak doszedłem do pierwiastków. Miałem olbrzymi niedobór krzemu i boru, zatem nie przyswajałem kolagenu i elastyny, a to doprowadziło do kruchości naczyń krwionośnych. Moim ratunkiem była więc dieta bogata w kolagen i odpowiednia suplementacja.

Jakie produkty dostarczają kolagenu?

– Golonka, podroby, galarety, jaja, ryby łososiowate. Poza tym w bardzo prosty i tani sposób możemy wzbogacać kolagenem na przykład zupy. Kupujemy po 50 groszy za kilogram skórki świńskie, gotujemy je w garze z łyżeczką kwasku cytrynowego, a gdy zmiękną – studzimy, mielimy, porcjujemy po około 100 gramów w woreczki foliowe i wkładamy do zamrażalnika. Przy gotowaniu zupy dodajemy do niej porcję tak przygotowanych skórek i mamy pomidorową czy ogórkową kolagenową. Można nimi wzbogacać i inne potrawy, według uznania. A gdy jemy ryby czy galaretę, nie zapominajmy o pokropieniu ich cytryną. Naturalna witamina C sprzyja przyswajaniu kolagenu.

A suplementy?

– Szukałem odpowiednich i ich nie znalazłem.

Nie wystarczyło wejść do apteki?

– Otóż nie. Ze zdobytej przeze mnie wiedzy wynikało, że jeśli coś ma skutecznie odżywić komórkę, to musi do niej dotrzeć, a więc pokonać błonę komórkową. Być tak małe, jak jony potasu i sodu. Nie znalazłem preparatów z minerałami, które spełniałyby te kryteria. Postanowiłem więc je stworzyć. Opracowanie technologii uzyskiwania koloidalnego złota i srebra monojonowego (średnica jonów jest mniejsza niż 0,2 nanometra, więc przenikają one bezpośrednio do komórek i w nich działają) zajęło mi kilka lat. Moim nowym patentem jest roztwór monojonowego srebra wzbogacony organicznym borem. Borem wzbogaciłem także organiczny krzem. Bor to bardzo ważny pierwiastek, zdecydowanie niedoceniany. Jest niezbędny do prawidłowej gospodarki wapniowej organizmu, razem z wapniem, magnezem i witaminą D reguluje metabolizm, wzrost i rozwój tkanki kostnej. Zapobiega osteoporozie, zakrzepom krwi, zapaleniom stawów, stosuje się go przy leczeniu raka prostaty i szyjki macicy.

Jest w jedzeniu?

– Najwięcej zawierają go orzechy, powinien występować w świeżych owocach i warzywach. Ale problem w tym, że podobnie jak krzemu brakuje go w glebie alkalizowanej wapnem i jego solami. Skąd zatem miałby się brać w roślinach? Dlatego przy każdej okazji podkreślam, że ratunkiem dla naszego zdrowia jest ekologiczne rolnictwo.

Czy Pana zdaniem monojonowe srebro może być alternatywą dla antybiotyku?

– Srebro ma silne właściwości bakteriobójcze, niszczy grzyby i wirusy. Jego cząsteczki nie atakują mikroorganizmów bezpośrednio, lecz dezaktywują enzym, którego jednokomórkowe bakterie, grzyby i wirusy używają w metabolizmie tlenowym. W wyniku tego obumierają one w ciągu dosłownie kilku minut. Jest to również bardzo prawdopodobna przyczyna, dla której bakterie nie uodparniają się na srebro, jak to czynią w przypadku antybiotyków. Ale chcę podkreślić, że nie jestem wrogiem antybiotyków jako takich. Uważam jednak, że przy wsparciu srebra i innych suplementów diety można skutecznie stosować mniejsze ich dawki, a często w ogóle z nich zrezygnować. Współpracuję w tym zakresie z kilkoma lekarzami, wymieniamy informacje, a korzystają na tym pacjenci.

Czy jedzenie srebrnymi sztućcami i podawanie potraw na srebrnych półmiskach ma uzasadnienie?

– Jak najbardziej. Srebro ma wibracje, które przechodzą do pożywienia i łagodzą stany zapalne.

Do czego używa Pan monojonowego złota?

– Właściwości lecznicze złota były znane już ponad cztery tysiące lat temu w Chinach. Starożytni wierzyli, że kryje ono w sobie tajemnicę długowieczności oraz cudowną moc uzdrawiania. Całkowita funkcja biochemiczna złota nie została do dziś ustalona, ale wiadomo, że ma ono właściwości bakteriobójcze i grzybobójcze, a w połączeniu z innymi pierwiastkami o podobnych właściwościach (srebro, cynk i miedź) powoduje efekt synergii, zwiększając efektywność ich działania. Pełni rolę katalizatora w procesie powstawania wielu hormonów i enzymów. Jest cenione w kosmetyce ze względu na efekt wygładzania zmarszczek i rozświetlania skóry. Ja używam monojonowego złota do zakraplania oczu i obserwuję u siebie efekt poprawy wzroku.

Na czym polega działanie konia trojańskiego w opatentowanym przez Pana organicznym krzemie z borem?

– Mój koń trojański to specjalna organiczna grupa, która ulega metabolizmowi wyłącznie w komórkach chorych i w komórkach pasożytów. W wyniku tego są one niszczone od wewnątrz – w podobny sposób, jak robi to witamina B17 – a zdrowe komórki organizmu odzyskują zawarty w nich krzem.

Pasożyty go przechwytują, jeśli je mamy?

– Na ogół mamy i nie zdajemy sobie z tego sprawy. Tymczasem sieją one spustoszenie w organizmie, zabierając nam mikroelementy, a wydalając toksyny. Zwalczać je można preparatami ziołowymi, ja szczególnie polecam olej z dyni. Z metod technicznych skuteczny w walce z nimi jest generator Zappera, można w ten sposób w kilka minut wybić pasożyty u dzieci cierpiących na choroby skórne, alergie i inne dolegliwości. Dodatkowo trzeba odkwasić organizm, najlepiej żywą wodą otrzymywaną w elektrolizerach.

Żywą, czyli alkaliczną?

– Tak jest. Granicą między kwasowością a alkalicznością jest pH równe 7 (poniżej 7 jest kwasowość, powyżej – alkaliczność). Dziecko przychodzi na świat z lekko alkalicznym pH krwi i płynów ustrojowych, które wynosi około 7,45. I takie jest najkorzystniejsze dla człowieka. A gdy nasz organizm się zakwasza, zaczynamy chorować. Zakwaszaniu sprzyjają węglowodany, m.in. duże ilości słodyczy i białego cukru, ciągły pośpiech, alkohol, brak ruchu, złe oddychanie, np. garbienie się, przez co zmniejszamy ilość wdychanego powietrza.

Chorujemy na raka, bo mamy zakwaszone i niedotlenione organizmy?

– W pewnym uproszczeniu można tak powiedzieć. Zakwaszone, niedotlenione, odwodnione, z hodowlą grzyba Candida albicans, z istnienia którego w swoim organizmie najczęściej nie zdajemy sobie sprawy, a tworzy on kolonie podobne do doskonale zorganizowanych kolonii mrówek. Jeśli do tego dodamy jedzenie ubogie w mikroelementy i witaminy, więcej nie trzeba. Uważam, że główne przyczyny nowotworów wskazał w swoich pracach niemiecki biochemik, laureat nagrody Nobla, prof. Otto Wartburg (1883–1970), który badał m.in. procesy oddychania komórkowego i mechanizm oddychania tkanek rakowych. Dowodził on, że komórki rakowe odżywiają się nie jak zdrowe tlenem, a glukozą. I zakwaszają organizm.

To odkwaśmy i dotleńmy. Co Pan proponuje oprócz żywej wody i oddychania pełnią piersią w lesie?

– Do odkwaszania polecam też zwykły dolomit (ssiemy 3 do 4 pastylek dziennie), jedzenie warzyw i owoców oraz picie wody 6-klastrowej, czyli o takiej strukturze kryształów, jaką mają naturalne lodowce. Możemy ją uzyskać przez włożenie butelki do zamrażalnika, a potem jej odmrożenie. Taka woda faktycznie przenika do komórek. Zwykłą wodą, wieloklastrową, jesteśmy dosłownie napompowani, a nasze komórki umierają z pragnienia. Jeśli zaś chodzi o dotlenianie, to polecam na przykład kąpiele z matą ozonową, a nawet picie wody utlenionej. Zaczynamy od kilku kropli trzyprocentowej wody utlenionej na szklankę wody i po kilku dniach dochodzimy do 30–40 kropli na szklankę. Taką wodę pijemy przez kilka miesięcy. Więcej na ten temat znajdziemy w książce prof. Iwana Nieumywakina Woda utleniona na straży zdrowia.

Suplementy diety to tylko część Pana pomysłów i patentów. Czego dotyczy umowa, którą Politechnika Świętokrzyska w Kielcach podpisała z Pana firmą?

– Dotyczy ona projektu badawczego otrzymywania wodoru z elektrolizy wody. Jego celem jest znalezienie alternatywnego, taniego i ekologicznego źródła energii. Marzy mi się, żeby Kielce stały się „zagłębiem wodoru”, chcę namówić do współpracy innych partnerów w regionie, przygotowujemy umowę z Uniwersytetem Jana Kochanowskiego, sprawą zainteresowane jest Świętokrzyskie Centrum Innowacji i Transferu Technologii.

Czy ma to coś wspólnego z zimną fuzją?

– Ona stała się już faktem, jeśli weźmiemy pod uwagę to, co proponuje Andrea Rossi czy prof. Borys Bołotow. Mnie te sprawy zajmują od dwudziestu lat, czyli od czasu, gdy po raz pierwszy dokonałem syntezy termojądrowej z ciężką wodą i palladem, a dokładniej – z elektroosadzaniem palladu i jego stopów.

Czy komora – model syntezy zimnej fuzji – którą Pan po raz pierwszy prezentuje, też wykorzystuje deuter?

– Nie, fuzji ulegają atomy niklu i wodoru, zwykłego wodoru, który można uzyskiwać na różne sposoby. I tym się między innymi zajmuję. Niezależnie od tego, w pracach, które prowadzimy, mamy 20-krotny współczynnik wydajności wodoru, tzn. wkładamy 1 kW, a wyjmujemy 20 kW. Oznacza to 2 tys. proc. wzrostu.

To, o czym Pan mówi, może całkowicie zmienić świat pod względem energetycznym!

– Dlatego trzeba iść dalej.

Dziękuję za rozmowę.
 

Źródło: Czwarty Wymiar 2012, Krzemem w raka, Jolanta Podsiadła


 
Stanisław Szczepaniak jest chemikiem, wynalazcą, autorem blisko 150 patentów i wielu nagród za wynalazki na całym świecie, których zwieńczeniem jest przyznany mu przez Królewską Kapitułę Belgijską Wielki Krzyż Oficerski Orderu Wynalazczości (Ordre du Merite de Innovation au Grand Officier). Przez prawie 20 lat pracował w placówkach badawczo rozwojowych w Kielcach, a od 25 lat prowadzi własną firmę rodzinną – Jednostkę Innowacyjno-Wdrożeniową „Inwex”, której jest prezesem. Jest członkiem konwentu Politechniki Świętokrzyskiej, zasiada w jury organizowanego przez uczelnię ogólnopolskiego konkursu Student-Wynalazca. Od tego roku jest prezesem Fundacji na Rzecz Rozwoju Nauki Szkolnictwa Wyższego w województwie świętokrzyskim. 

 

 


Copyright© Body Detox